Bluzeczka z Pewexu
Tym co pamiętają, nie muszę przybliżać tematu, ale wśród moich czytelników, są jednak osoby młode, które nie wiedzą co ów był "Pewex". A była to siec sklepów z dobrami wszelakimi, ciuchami, alkoholem z górnej półki, papierosami, wszystkim tym co przyjechało do Polski z zagranicy, gdzie płaciło się obcą walutą lub bonami. Tam były oryginalne rzeczy, kupiłam tam kiedyś japoński telewizor.
Sklepy te były dla mnie czymś wyjątkowym, jako nastolatka, lubiłam tam chodzić, oglądać piękne rzeczy, te sklepy pachniały...przepychem, a oczy śmiały się do każdej rzeczy, od dezodorantu począwszy,a na kieckach skończywszy.
Więc w tych odległych o lata świetlne czasach, moja mama kupowała sobie włóczki, których w naszych sklepach nie było(tzn . takich nie było) i robiła sobie sweterki, bluzki, garsonki. Na wesele mojego brata (30 lat temu) zrobiła sobie właśnie taką garsonkę ze srebrnej nitki, co się stało ze spódnicą, nie wiem, ja odziedziczyłam bluzeczkę. Mam dwie siostry, ale tylko ja mam podobną figurę i wzrost do mamy, tak więc odziedziczona bluzeczka wisi sobie w szafie, w worku i czasami od wielkiego dzwonu ją zakładam.
Jest to najprawdziwszy vintage pod słońcem, jeden z kilku odziedziczonych po mamie, mam jeszcze starszą sukienkę, która ma tyle lat co ja, ale muszę w niej wymienić zamek i też wam przedstawić, "małą czarną"
z 60-tych lat.
A dzisiaj... spodnie Zara, szpilki - Gino Rossi, bluzeczka - moja mama Majka, torebka Desmo
fot. Sylwan
Sklepy te były dla mnie czymś wyjątkowym, jako nastolatka, lubiłam tam chodzić, oglądać piękne rzeczy, te sklepy pachniały...przepychem, a oczy śmiały się do każdej rzeczy, od dezodorantu począwszy,a na kieckach skończywszy.
Więc w tych odległych o lata świetlne czasach, moja mama kupowała sobie włóczki, których w naszych sklepach nie było(tzn . takich nie było) i robiła sobie sweterki, bluzki, garsonki. Na wesele mojego brata (30 lat temu) zrobiła sobie właśnie taką garsonkę ze srebrnej nitki, co się stało ze spódnicą, nie wiem, ja odziedziczyłam bluzeczkę. Mam dwie siostry, ale tylko ja mam podobną figurę i wzrost do mamy, tak więc odziedziczona bluzeczka wisi sobie w szafie, w worku i czasami od wielkiego dzwonu ją zakładam.
Jest to najprawdziwszy vintage pod słońcem, jeden z kilku odziedziczonych po mamie, mam jeszcze starszą sukienkę, która ma tyle lat co ja, ale muszę w niej wymienić zamek i też wam przedstawić, "małą czarną"
z 60-tych lat.
A dzisiaj... spodnie Zara, szpilki - Gino Rossi, bluzeczka - moja mama Majka, torebka Desmo
fot. Sylwan